Kiedy serce jest zranione i choruje ma kłopoty z prawidłowym wyrażaniem swoich uczuć. Dla wielu z nas nie istnieje wtedy strefa uczuć. Wskutek często przeżutych dziecięcych traum są one odcięte i zamrożone. Mówimy wtedy o zatwardziałym sercu w znaczeniu bibilijnym. Jednak gdzieś głęboko na dnie serca, co jakiś czas, odzywa się uciążliwy ból, poczucie winy czy zawstydzenia. Niekiedy sami nie poznajemy swoich reakcji, które wydają się niewspółmierne do sytuacji, które je z siłą wulkanu w nas odpaliły. Nie rozumiemy dlaczego reagujemy tak impulsywnie, jednak czasami też nasza bierność i brak reakcji boli jeszcze bardziej i pogłębia te tak trudne do zniesienia uczucia.
Zranione serce żywi uczucia przewrotne. W codzienności zdarza się, że zbytnio ulega zewnętrznym bodźcom, które wywołują skrajne emocje i reakcje u człowieka. Ma często subiektywny i zafałszowany obraz otaczającego go świata i ludzi. Może zbytnio osobiście reagować i przyjmować na siebie codzienne sytuacje i wynikające z nich zachowania innych osób. Bardzo się z tym męczy. Nie może zaznać spokoju. Wciąż przeżywa rozterki.
Serce jest częścią całego organizmu. Kiedy jest zranione, wysyła subiektywne informacje do mózgu, który podobnie jak komputer z błędami w oprogramowaniu, po analizie wprowadzonych fałszywych danych wyprowadza fałszywe wnioski i pogląd na otaczający świat. Mózg pod wpływem zranionego serca wyciąga błędne wnioski.
Kobiece zranione serce jest bardzo mocno obciążone codzienną troską i odpowiedzialnoscią za innych. Zbytnio martwi się o dzieci, o rodzinę, o przyszłość. Ulega lekowi i niepokojom. Pozorna chęć planowania kontrolowania wszystkiego i wszystkich powoduje, ze bierze na siebie zbyt wiele. Kiedy jest dociśnięte ciężarem i wciąż niedoceniane, przeżywa i wpada w złość, niekiedy w gniew, czuje bezsilność i frustrację.
Zranione serce w pierwszej kolejności bierze na siebie cudze troski i problemy z nadzieją rozwiązania ich zaniedbując przy tym siebie i swoje codzienne sprawy. To w ostateczności prowadzi do wyrzutów sumienia, ciągłych wewnętrznych rozterek, zmęczenia, a w dalszej kolejności do ostrej samokrytyki, oskarżania się i niskiego poczucia własnej wartości. Nie ma świadomości że tak na prawdę wciąż działa tak, by zasłużyć na miłość i uwagę..
Chore serce sporo codziennej energii traci, by wciąż analizować i oceniać zaistniałe sytuacje i zachowania innych ludzi, bo często tylko na ich opinii opiera poczucie własnej wartości. Nie docenia siebie i swojego ukrytego unikalnego piękna, swojej wartości i skrytego potencjału, tego że jest kochane przez Chrystusa, więc pragnie dostosować się do innych, by uzyskać poczucie akceptacji i pewności siebie.
W relacjach bywa, że ciągle porównuje się z innymi, czuje się wciąż gorsze i niewystarczające. Ludzie silni, pewni siebie to często w subiektywnym spojrzeniu zranionego serca ludzie wyniośli i pyszni, którzy są jedynie zagrożeniem a nie źródłem motywacji czy wsparcia.
Jeśli odnajdujesz się w powyższych treściach Twoje serce najprawdopodobniej potrzebuje uzdrowienia. Głowa do góry, jesteś w dobrym miejscu. Jest wyjście z tej sytuacji:
I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. (Ez 36, 26-27)
Jeśli masz pragnienie zmiany, uzdrowienia i uwolnienia swojego kobiecego serca, już dziś zapraszam Cię do modlitwy o żywe serce i do udziału w Wieczorach Uwielbienia w tej intencji w ramach Duchowego SOS.